„To nie jest miejsce na założenie rodziny”
Maciek ma 35 lat, jest informatykiem. Pracował dla m.in. BNP Paribas czy RBS. Wyemigrował z kraju, gdy tylko Polska wstąpiła do UE, ale chciałby wrócić do ojczyzny. Dlaczego? O tym mówi w wywiadzie z Magdaleną Grzymkowską.
Dlaczego zdecydowałeś się na wyjazd do Wielkiej Brytanii?
– To był splot wielu okoliczności związanych z pracą i życiem prywatnym, ogólnie trochę utknąłem w ślepym punkcie. Ale kropkę nad „i” postawiła obecność w Londynie mojego przyjaciela, przez co start był o wiele łatwiejszy – miałem zorganizowany bardzo tani pokój z dobrym dojazdem do centrum i miłymi współlokatorami.
I jak Ci się pracuje w Londynie?
– Ponieważ mam szczęście pracować z wysokiej klasy specjalistami IT – ludźmi wykształconymi, kulturalnymi z dobrym poczuciem humoru – to właśnie atmosfera, którą tworzą jest czymś, czego na pewno by mi bardzo brakowało. Nie mam wystarczającego stażu w pracy w Polsce, więc trochę trudno mi porównywać, ale pochwaliłbym jeszcze Anglików za świetną organizację pracy, odpowiedzialność i poczucie, że wszyscy jadą na tym samym wózku – tu nie ma miejsca na podkładanie sobie świń. Do plusów też należy doliczyć przeniesienie obowiązków wypełniania zeznań podatkowych na pracodawcę – przez wiele lat nie miałem żadnego kontaktu z tutejszym urzędem skarbowym.
Generalnie same plusy. A są jakieś wady?
– Ciężko mi coś takiego wymyśleć, ale jeżeli miałbym wskazać jedną, konkretną rzecz, to może byłoby to bardzo sztywne podejście do projektowania i implementacji nowych rozwiązań. Bardziej jest to jednak związane z korporacyjnym charakterem firm, w których pracowałem, niż z ogólną specyfiką pracy w UK.
Czujesz, że się rozwijasz? Czy twoim zdaniem w Polsce mógłbyś się również tak rozwijać?
– Jeżeli chodzi o rozwój zawodowy to w mojej profesji najwięcej jednak zależy od samego siebie – praca nie zastąpi bycia na bieżąco z nieustannie zmieniającymi się technologiami. Oczywiście pracodawcy starają się w tym pomagać wysyłając na kursy, organizując szkolenia. Jestem praktycznie u szczytu mojej kariery – kariery, o jakiej wyjeżdżając z Polski nawet nie marzyłem i której osiągnięcie w kraju nie byłoby możliwe z tej prostej przyczyny, że bankowość inwestycyjna w Polsce dopiero raczkuje, a dobra i ciekawa praca dla informatyków i tak jest w zasadzie oferowana tylko w głównych siedzibach za granicą.
To dlaczego chciałbyś wrócić do Polski?
– Dojrzałem chyba do tego by powoli zacząć się ustatkowywać, a Londyn na pewno nie jest miejscem, gdzie chciałbym założyć dom, rodzinę. Poza tym w Polsce zawsze będę się czuł jak u siebie i mimo że językiem angielskim posługuję się od dziecka, to nic nie zastąpi codziennych rozmów, czy to w pracy, czy na mieście, w języku ojczystym. Do tego z rodakami zawsze będzie mnie łączyła ta specjalna więź wynikająca z podobnych uwarunkowań społecznych, wychowania, młodości.
Od dawna o tym myślisz?
– Przyjeżdżając do Londynu, nigdy nie myślałem o zostawaniu tu na stałe. Postawiłem sobie cele, które udało mi się zrealizować, więc można powiedzieć, że wracałbym do kraju bardziej „z tarczą” niż „na tarczy”.
Dlaczego jeszcze do tej pory nie wróciłeś?
– Nigdy nie podejrzewałem, że będę miał okazję pracować jako kontraktor dla jednych z największych banków na świecie. Jest to olbrzymia satysfakcja, więc dopóki praca sprawia mi przyjemność i przynosi niezły dochód, to jest to jak do tej pory decydujący argument przy rozważaniu ewentualnego powrotu.
Czego najbardziej obawiasz się w związku powrotem do Polski?
– Przebywam w Polsce co najmniej kilka tygodni w roku, także nie jestem zupełnie oderwany od rzeczywistości. Wiem, że wracałbym do Warszawy, gdzie mieszkałem przed wyjazdem. To piękne, zielone miasto, które już 10 lat temu było jednym z największych ośrodków kulturalnych w Europie. Jedyne co mnie zniechęca to dużo szarych i smutnych twarzy na ulicach, niestety na odwrócenie spustoszenia intelektualnego i moralnego po 50 latach komunizmu potrzeba co najmniej kilku generacji.
Źródło: Dziennik Polski