Projekt „Powroty” w Londynie

Dziennik Polski: Z inicjatywy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Wspólnota Polska rozpoczyna 1 września w Londynie badania w ramach projektu „Powroty”. Na czym on polega?

 

Karol Leszczyński: – Projekt „Powroty” jest projektem pilotażowym, mającym na celu sprawdzić, w jaki sposób można zachęcić i ułatwić powrót do Polski osobom, które taki powrót rozważają lub planują w przyszłości. Rozpoczynamy częścią badawczą – chcielibyśmy sprawdzić, jakie trudności i problemy napotykają wracając bądź też jakie dylematy mają Polacy będąc jeszcze tutaj i dlaczego nie decydują się na powrót do kraju. Może to być np. kwestia podwójnego opodatkowania – która już została rozwiązana – ale także uznawanie brytyjskiego wykształcenia, uprawnień czy nawet sprawa rejestracji samochodów z kierownicą z prawej strony w Polsce. Wszystko ma znaczenie. Jeśli ktoś decydując się na powrót wie, że będzie musiał kupić nowy samochód, może to zaważyć o jego decyzji o pozostaniu. My chcemy poznać te wszystkie dylematy.

 

Pilotaż polegać będzie na zaproponowaniu pomocy w rozpoczęciu wybranej działalności w Polsce, przeprowadzony zostanie na grupie ok. 200 osób, a także na stworzeniu centrum informacyjnego, które ma informować, co zrobić, żeby te trudności pokonać, gdzie uzyskać pomoc lub konkretne informacje.

 

Zjawisko opuszczania przez Polaków kraju jest na tyle duże, że stało się problemem?

 

– Jest to problem katastrofalny. Dotyczy zwłaszcza ludzi w wieku produkcyjnym. Dużo osób wyjechało, oprócz tego problemem jest też niska dzietność – z 224 państw na świecie, Polska zajmuje pod tym względem 212 miejsce. Nie można tego tłumaczyć tym, że jesteśmy biedni lub że dziecko obniża komfort życia, to są odrębne sprawy. Co jakiś czas przedstawiane są prognozy, które mówią o tym, że liczba osób w wieku produkcyjnym/pracującym będzie się zmniejszać. Pokolenie powojennego „baby boomu” przechodzi na emeryturę, co będzie później rodziło duże problemy w polskim systemie emerytalnym. Osoby, które pracują, utrzymują osoby na emeryturze, dlatego musi być więcej osób pracujących niż tych na emeryturze. I to nie o jednego więcej, ale znacznie więcej – żeby ten stosunek nie był 1:1. Dlatego stworzony został ten projekt – chodzi o to, żeby Polaków zachęcić do powrotu, zwłaszcza tych, którzy maja jakiś „know how”. Tych, którzy chcą coś zrobić, przywieźć coś do Polski – wiedzę, umiejętności, odwagę w działaniu zawodowym, żeby jak przyjadą, nie oczekiwali wyłącznie pomocy od państwa, ale sami zaczęli coś robić. Mamy nadzieję, że biznes, który rozwiną, da też miejsca pracy innym.

 

Jakie są więc główne przyczyny decyzji o opuszczeniu kraju?

 

– Te dane zapewne zbierzemy podczas badania. To, co ludzi zachęci do powrotu, zależy w dużej mierze właśnie od powodów, dla których wyjechali. Jeśli ktoś wyjechał w poszukiwaniu pracy, inna rzecz zachęci go do powrotu niż tego, który wyjechał, żeby się sprawdzić i realizować własne ambicje. A powody wyjazdów były różne, te oczywiste – polityczne do 89 roku, czy ekonomiczne po 89 roku. To się zmienia i myślę, że za kilka miesięcy będziemy mogli powiedzieć, jakie te przyczyny różnicują Polaków.

 

Kto może wziąć udział w badaniu?

 

– Poszukujemy osób, które przybywają w Wielkiej Brytanii co najmniej 3 miesiące i nie jest to wyjazd turystyczny, lub osób towarzyszących takiej osobie – czyli osoby, które przyjechały tu w celach zarobkowych, ich partnerzy lub dzieci, które nie pracują, lecz mieszkają tu na stałe. Muszą być to osoby pełnoletnie, nie ma górnej granicy wieku, choć zakładamy, że najwięcej osób będzie w granicach 25-60  lat. Mamy dane z brytyjskiego spisu powszechnego i na tej podstawie stworzyliśmy te kryteria – na liście znajduje się np. wiek, płeć czy rodzaj wykonywanej pracy. W związku z tym, że członków sił zbrojnych po wojnie było ok. 200 tys., a teraz dane mówią o 600 tys. Polaków, którzy mieszkają na Wyspach, to wiadomo, że mniej będzie osób z tamtego pokolenia, co najwyżej ich dzieci czy wnuki. Chodzi nam raczej o osoby, które przyjechały niedawno, choć i najstarsze pokolenie zostanie w razie potrzeby uwzględnione.

 

Na czym będzie polegało badanie?

 

– Badanie będzie przebiegało w dwóch częściach. Pierwsza z nich to ankieta przeprowadzana w całym mieście, z Londynu potrzebujemy ich 334. Druga część to grupowe badania fokusowe – 12 grup dla wszystkich czterech miast, 3 na miasto. W gronie dwunastu osób odbędzie się dyskusja na podane problemy. Chodzi o to, by poznać opinię i spojrzenia na jeden problem z wielu różnych perspektyw.

 

Londyn jest reprezentacyjnym miastem, jeśli chodzi o Polonię?

 

– Badania są częścią większego projektu. Do badań wybrane zostały cztery miasta: Londyn, Berlin, Nowy Jork, Chicago. Są to miasta w których mieszka najwięcej Polaków za granicą. Dysponujemy danymi dla tych miast, dlatego łatwiej będzie je porównywać niż gdyby to były dane również z mniejszych wsi. Zwłaszcza w kontekście trzech tak bardzo różnych krajów. Londyn nie został więc wybrany jako miasto reprezentatywne gdyż każdy ośrodek znacznie się różni, ale dlatego, że jest jednym z największych skupisk Polaków.

 

Spodziewa się więc Pan różnic między miastami pod względem powodów wyjazdu i przeszkód w powrocie?

 

– Zdecydowanie tak. Do Stanów Zjednoczonych nie wyjeżdżają emigranci poakcesyjni, trzeba mieć wizę, trzeba wyłożyć dużo pieniędzy, żeby tam dotrzeć, nie jeździ się tam na trzy miesiące do pracy, najwyżej na program Work&Travel, na który również trzeba się dostać i zapłacić za bilet. Natomiast do Wielkiej Brytanii czy Niemiec można wyjechać do pracy nawet na miesiąc. Jak się tu przyjeżdża, to częściej się wraca też do domu – na święta, urlop, weekend, łatwiej też ściągnąć rodzinę. Z kolei różnica między Niemcami a Wielką Brytania to znajomość języka. Więcej osób w Polsce obecnie mówi lub uczy się mówić po angielsku niż po niemiecku. Osoby ze Śląska częściej jeżdżą do Niemiec niż inni mieszkańcy Polski. Spodziewamy się więc różnić, wynikających z historii i różnic kulturowych w tych krajach.

 

Porady związane z powrotem też powinny być odpowiednie dla kraju…

 

– Owszem. Muszą się różnicować, ponieważ różnica miedzy Stanami a Europą jest wielka. Umowy w ramach UE wiele nam już ułatwiają, chociażby w sprawie uznawania wykształcenia, czego nie mamy z USA. Liczy się też czas przebywania na emigracji, czy ktoś przyjechał tu całkiem niedawno czy może się urodził w obcym kraju. Odległość również ma znaczenie – jeśli ktoś będzie wracał z całym majątkiem, łatwiej jest przewieźć wszystko z Niemiec niż Stanów. Ważne są też kwestie tłumaczeń, administracji… Porady będą się zapewne różnić pod względem wieku – innej pomocy potrzebują studenci, innej ci, którzy chcą wrócić do Polski na emeryturę, innej potrzebują rodziny, innej osoby samotne itd.

 

Na jakiej podstawie zbudowany zostanie program pomocowy?

 

– Przede wszystkim będzie to serwis internetowy, bo to dzisiaj najłatwiejsza droga dotarcia do informacji. Oprócz tego powstaną punkty informacyjne, po jednym w każdym z tych miast, a także konkretna pomoc, np. kursy, szkolenia itp.

 

Sądzi Pan, że uda się zachęcić do powrotu osoby, które świadomie zdecydowały się wyjechać?

 

– Wyjazd rodzi wiele kosztów, przede wszystkim jest to rozłąka z bliskimi. Ludzie mają jednak różną osobowość. Niektórzy lubią zmiany, lubią podróżować, innych zmusza do tego sytuacja materialna. Nie zawsze się da mieszkać w kraju – mówię tu o sytuacji wolnej Polski. Nigdy nie jest dobrze, jeśli ludzie są zmuszani do opuszczenia kraju z przyczyn ekonomicznych, dlatego, że nie ma dla nich pracy, że nie są w stanie wykształcić dzieci. Zawsze na pierwszym miejscu jest to, żeby „było co włożyć do garnka”. Wszyscy chcą zapewnić jak najlepsze warunki swoim dzieciom i jeśli nie ma możliwości znalezienia tego w  Polsce, wyjeżdżają. I nie jest to wyłącznie historia Unii Europejskiej i otwarcia rynku – przed wojną Polacy intensywnie wyjeżdżali np. do Francji, USA czy Kanady. Wyjeżdżali górnicy, mieszkańcy przeludnionych polskich wsi, z biedniejszych regionów lub tych z dużym bezrobociem. Gospodarka jest na tyle słaba, że nie ma pracy dla wszystkich, stąd decyzja o wyjeździe. Często nie mamy wyboru i szukamy szansy za granicą. Takie są realia. Prawda jest jednak taka, że przede wszystkim należy zadbać nie o to, żeby ludzie wracali, ale o to, żeby ludzie nie musieli wyjeżdżać.

 

Rozmawiała: Magdalena Czubińska, Dziennik Polski

 

Karol Leszczyński (na zdjęciu)- doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego i członek zespołu badawczego odpowiedzialnego za prowadzenie badań w Wielkiej Brytanii w ramach projektu „Powroty”