Polska mama na zakręcie: trudne powroty z emigracji.

Nasz ostatni rok był zawiły, kręty, z milionami przygód. Przeprowadzka do Belgii, szybka, nie do końca przemyślana. Próba ułożenia sobie życia za granicami Polski, nie powiodła się, wszystko spaliło się szybciej niż sądziłam. Choć do ostatniej chwili spędzonej poza granicami Polski wierzyłam, że to się nie skończy, że to nie będzie koniec tej przygody, że to nie zniknie. Niestety jako samotna mama musiałam podejmować trudne decyzję. Uczyłam się wszystkiego na nowo.

 

Jako młoda mama, która o ciąży dowiedziała się w wieku 19 lat, była przerażona, choć ewidentnie szczęśliwa faktem posiadania kogoś kto zawsze będzie kochał mnie tak jak trzeba. Który da mi radość, smutek i poczucie spełnienia. Tak się stało. A decyzja o powrocie do Polski była odkładana na ostatnią chwilę. Jak czasem trudno jest nam samotnym mamom podejmować decyzje które mają zaważyć na całym życiu, a jak równie proste jest żyć "tu i teraz".

 

Powrót do Polski nie był dla mnie łatwy. Rozpad związku, który miał okazać się szczęśliwy i trwały z kimś kto na pozór miał być ideałem... Życie inne niż te w Polsce, z tęsknotą w tle do rodzinnych stron ale z nadzieją na zbudowanie tego czego przez poprzednie prawie 5 lat życia mojego dziecka nie mogłam mu zapewnić. Z biegiem czasu nie wiem czy powinnam stwierdzać że robiłam to wszystko na siłę, czy by na chwilę choć przestać myśleć o odpowiedzialności za finanse, pracę, a być najzwyklejszą kurą domową, która wie co to pranie, sprzątanie, gotowanie czy prasowanie ... ? Czy dlatego podjęłam taką a nie inną decyzję, która o mało nie zrujnowała nam obojgu życia ? Która bardzo wielkim echem odbiła się na psychice mojego syna... Do dziś odbija mi się to wielką czkawką, której nie umiem opanować. Każdego dnia zmagam się z przeciwnościami losu, każdego dnia staram się wierzyć "jutro będzie lepiej" ...

 

Powrót do Polski również równał się ze startem nauczania, chociaż również nie obyło się bez belgijskiego szkolnictwa, które w porównaniu z naszym jest na dużo lepszym poziomie. Moim zdaniem. Nauczanie jest darmowe, bez zbędnych haczyków w postaci:
- kupna książek
- kupna zeszytów
czy też kupna innych wyprawek...
Jedynym wydatkiem na jaki musi człowiek sobie pozwolić to zakup odpowiedniego obuwia, plecaka, pojemnika na kanapki i od czasu do czasu wycieczki szkolne, które nie wiążą się w całym roku z wydatkiem większym niż 20 euro. W zakresie tym również są darmowe zajęcia na basenie. Wszystko sprawnie. Nauczycielki które ewidentnie spotkały się z powołaniem, a nauka dzieci w wieku 3-5 lat to jest coś co je faktycznie interesuje, faktycznie fascynuje i kręci. Wiele zabaw, nauka poprzez zabawę, rozrywkę. Szkoła zapewnia obiady - również darmowe. A wszystko "refundowane" dzięki Państwu/Gminie. Czy w Polsce można spotkać się z równie wspaniałym przyjęciem dziecka do szkoły? No niech że to zweryfikuję ... Chwilę po przyjeździe do Polski niestety nie udało mi się zapisać syna do szkoły, bo ? A no bo najpierw trzeba było udowodnić, że faktycznie szkolnictwo nie zostało zaniedbane na obczyźnie, tłumaczenie dokumentów szkolnych za jedną strone to koszt od 50 zł. Po przyjęciu do szkoły to dopiero był młyn. Miałam ochotę zrezygnować, miałam ochotę to rzucić w cholere. Książki, wyprawka, komitet, obiady, po chwili wycieczki i inne okazje przy których trzeba wydać kolosalne sumy. W ciągu tygodnia od zapisania do szkoły syna wydałam 300 zł! Złapałam się za głowę nie wiedząc co robić... Długo chodziłam jęczałam, z niedowierzania że to ma ręce i nogi...

Od powrotu do kraju minęło już kilka dobrych miesięcy, a syn kończy już rok szkolny. Zerówka za nami. Jeszcze tylko kilka dni. A moje wrażenia? Jak najbardziej pozytywne, mimo iż wydatki związane ze szkołą na pozór darmową były kosmiczne! Syn mimo jego problemów logopedycznych sprawuje się świetnie, opinia wystawiona na koniec roku, rokuje. Wszystko w tej kwestii układa się. Współpraca z gronem pedagogicznym w naszej szkole - jest prawie idealna. Prawie, bo zawsze mogłoby być lepiej. Z chęcią zakomunikował mi "mamo, po wakacjach u dziadków wracam do szkoły!". Zerówka wcale nie jest taka zła, jak wszyscy myśleli, zerówka w nowym systemie nie jest tak tragiczna jak ja sama na początku zakładałam, a dzieci... dzieci naprawdę dają sobie rade, są dzielne i chętne do poszerzania swojej wiedzy!

 

Marta http://www.mamasyna.blogspot.com/

Tekst pochodzi z portalu: http://mumsfromlondon.com/